Czego nauczyłam się od innych przez minione wakacje?
To nie jest poradnik. To tylko moje spojrzenie na minione dwa miesiące wakacji (tak, jestem nauczycielem, i tak wiem, nie należą mi się dwa miesiące odpoczynku, tak wiem za to, ile zarabiam mogę wyjechać gdzie bądź, a na Seszelach było naprawdę cudownie). Prawda jest taka, że się zresetowałam a najdalej gdzie byłam w te wakacje to Wielkopolska.
Wracając do tematu… Oto, co pokazali mi inni i czego mnie nauczyli:
- Pełnego zaufania
…bo przecież co złego może mnie spotkać, skoro jestem wierząca. Pytanie tylko czy ufam tak bardzo, że będąc prześladowanym jestem w stanie wykrzyknąć wiarę w Chrystusa. Nauczyli mnie albo nawet pokazali świadectwo życia, ale takiego prawdziwego i pełnego wiary i ufności. Nie bać się mówić o tym, że wierzę, że odmawiam pacierz czy inne modlitwy. O tym, że chodzę do kościoła nie tylko w niedzielę.
„Choćby mnie zabił Wszechmocny-ufam” (Hi 13,15)
- Nie negowania spraw, rzeczy i kwestii, z którymi nie miałam osobiście styczności
…bo jakim prawem nie zgadzam się z tym co dzieje się w Neokatechumenacie, dlaczego jeden zakon lubię bardziej od drugiego, dlaczego księża kojarzą mi się z zachłannością i dlaczego twierdzę, że istnieje jeden papież (ten emerytowany!) i że Msza Trydencka to jedyna forma mszy przez którą się uświęcam.
Przecież nie mogę negować czegoś, czy coś wywyższać nie znając motywów i wiary innych ludzi, którzy uświęcają się właśnie w taki a nie inny sposób. Jeżeli coś przybliża kogoś do Chrystusa to być może jest to dla niego jedyna forma zbawienia.
Ksiądz Kaczkowski, świętej pamięci, podczas jednych z warsztatów Ars Celebrandi, powiedział, że on na co dzień uświęca się poprzez zwyczajną formę. Mówił to na warsztatach liturgii tradycyjnej… i nikt go tam nie zlinczował 😉
- Odwagi i podejmowania decyzji
…przy ostatnim spotkaniu z przyjacielem jeszcze z czasów LO uświadomiliśmy sobie, że podejmowanie decyzji, takich mądrych i słusznych- procentuje dobrem .Nie bać się, nie kryć się np. z uczuciami. Bo przecież, skoro coś do kogoś czuję, to czemu ma o tym nie wiedzieć? Nic do stracenia nie mam a można zyskać bratnią i dobrą duszę.
- Oddania siebie innym
…ta myśl zrodziła się w miniony weekend a wczoraj się potwierdziła podczas pogrzebu Szymona. On, 20 latek oddany innym, zawsze chętny do pomocy, dobro innych ponad własnym. Wierny przykazaniom i oddany Panu Bogu. Zawsze przy ołtarzu a teraz przy ołtarzu niebieskim. To nic nie kosztuje a często najpierw myślimy o sobie, tak aby jak najmniej ucierpieć. On pomyślał o innych, odpowiedział na wołanie o pomoc i pomagając zginął tragicznie. Czyż to nie piękne świadectwo?
- Żyć tak, abym w chwili śmierci mogła powiedzieć, że żyłam dobrze
…i niczego nie musieć żałować!