Strona główna > Przemyślenia, refleksje > ŚMIERĆ DUCHOWA

ŚMIERĆ DUCHOWA

Inspiracją do tego tekstu jest utwór Tomasza Budzyńskiego „Umieraj”.

Niejednokrotnie niedostrzegalna, cicha, niepozorna, ukrywająca się – lubi przebywać w cieniu i dopóki nie zawładnie całością duszy, rzadko kiedy daje o sobie znać. Śmierć. Odmiana: śmierć duchowa. Niczym leniwe, burzowe chmury przychodzi powoli i zawsze zaskakuje.

„Jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz”

Ona ma czas. My – niestety nie. Oczekujemy efektu, szybkiego niczym błysk flesza. Ma być pięknie, spektakularnie i przyjemnie. Także w naszym życiu duchowym – taka wersja instant. Przeczytasz kilka stron mądrej książki, zapamiętasz parę chwytliwych słówek i już uchodzisz za znawcę życia duchowego. Nie ma Prawdy, nie ma korzenia – wszystko wisi na włosku. Wystarczy że jestem – przecież się modlę, przecież odmawiam brewiarz – to wystarczy. Właśnie – „od-mawiasz”, tylko co odmawiasz albo raczej Komu od-mawiasz? Godziny spędzone na adoracji, medytacja nad Słowem, kierownictwo duchowe… to strata czasu. Przecież to Ty jesteś kreatorem rzeczywistości, liczą się Twoje odczucia, Twoja wizja, Twój sposób modlitwy, Twoje rozumienie Pisma. Jesteś tylko Ty – wyrocznia i ostatnia instancja. A Bóg? Tak, jest i znasz Go, i wiesz o Nim wszystko, przecież zawsze „fajnie” się modlisz. Owszem, jesteś poszukiwaczem Boga. Jednak to całe poszukiwanie to biegnięcie za sloganem, karmienie ducha ochłapami. Musisz biec, żeby inni cię nie wyprzedzili w swojej oryginalności… nie masz czasu na okopanie korzeni. A śmierć ma czas.

„Jestem już zmęczony”

Twoje błyszczenie wymaga siły. Trudno tak ciągle trzymać fason, gdy jest się odciętym od Wody Życia. Z przerażeniem zauważasz, że półprawdy i slogany nie dają Ci pożywienia. Chwytasz za Słowo… ale nie rozumiesz… więc je porzucasz. Przecież nie będziesz tracić czasu. A śmierć ma czas. Jesteś zmęczony, tak bardzo zmęczony… w głowie pojawiają się myśli – czy to ma sens? Tracisz czas. Niestety bardzo rzadko dla Boga.

„Słyszę Twój jęk, słyszę Twój płacz.”

Zaczynasz tęsknić, a nie wiedząc za czym, skupiasz się na zagłuszeniu tej tęsknoty. Prawdę mówił św. Augustyn, „że niespokojne serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu”. Jednak Ty tego nie słyszysz, bo pani śmierć skutecznie buduje bunkier Twojego serca. Ona ma czas i buduje dokładnie, już nic się nie przedostanie. Nawet nie zauważysz kiedy staniesz się głuchy i niewrażliwy na Boże wołanie. W sumie, nic Ci już nie potrzeba… Bóg?- tak, Bóg jest… chyba jest. Przecież tyle dla Niego robisz! Wśród wielu jesteś Jego największym aktywistą… zdobywasz rzesze dla Niego. Tylko dlaczego boisz się ciszy? Dlaczego z tego strachu często wyłaniają się łzy?

„Ja nie mam już sił”

Machina przestaje działać. Stajesz przed drzwiami z napisem „pustka i bezsens”. Nie możesz się cofnąć. Wchodzisz. Wita Cię Twoja dobra znajoma, ta, która miała dla Ciebie tyle czasu. Widzisz jak na dłoni pozorność tego, czym żyłeś do tej pory: pozorność modlitwy, brak relacji z Bogiem, to całe udawanie, karmienie ducha byle czym. Nie masz siły by się ruszyć, by coś zrobić. Ty, taki aktywista ciągnący za sobą tylu ludzi. Teraz jesteś bezradny. Zabrakło pokory, zabrakło zakorzenienia w Bogu… śmierć ducha staje się faktem. Bo śmierć duchowa to przesiąknięcie pustką i bezsensem. Słyszysz w końcu: umieraj…

Coś Cię szarpie. Otwierasz oczy. To sen. To tylko sen. Jeszcze nie jest za późno…

Jezus również zaprasza Cię do śmierci. Ale to śmierć dająca Życie. Wymaga ona odejścia od siebie, porzucenia własnej wizji świata, wszystko po to, żeby przyjąć, a przynajmniej starać się przyjąć Boży plan na życie. To śmierć żyjąca zbawczą śmiercią Chrystusa, zakorzeniona w Jego miłosierdziu. Słyszysz wezwanie? :

Nie bój się iść
Nie bój się teraz
Podnieś swoją głowę
Będę tam gdzie ty
Umieraj
Już idź aby żyć.

s. Cypriana od Aniołów CSF

 

  1. Brak komentarzy.
  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz